wtorek, 30 października 2012

Jaki był los większości przedwojennych policjantów na terenach okupowanych przez sowietów po 17 września 1939 roku ?

Jaki był los większości przedwojennych policjantów na terenach okupowanych przez sowietów po 17 września 1939 roku opisuje poniższy artykuł. O losach komisarza Józefa Waydyka opisywałem osobno. Jego szwagier Śliwiński zginął najprawdopodobniej w Twerze.



 Jako córka zamordowanego policjanta II Rzeczypospolitej i naoczny świadek prowadzonych do sowieckiej niewoli -w stronę Podwołoczysk - policjantów z Tarnopola, zebrałam najważniejsze informacje, które przekazuję młodzieży i młodym policjantom dla upamiętnienia i ukazania prawdy o losach w 1939 r. funkcjonariuszy Policji Państwowej II Rzeczypospolitej.
Przed 65 laty rozpoczęła się droga krzyżowa narodu polskiego. Tyle lat minęło od wydanego przez ówczesnych władców Kremla wyroku skazującego na śmierć niewinnych synów naszego narodu, a ich ro­dziny na wywóz na nieludzką ziemię. Rozpoczęła się Golgota Wschodu. Dlatego my dziś wspominamy bolesną rocznicę śmierci naszych ojców, którzy jesienią 1939 r. opuścili swój dom rodzinny, stając w obronie Ojczyzny, i nigdy już do niego nie wrócili. Losy policjantów polskich, oficerów Wojska Polskiego, funkcjonariuszy Straży Granicznej oraz służb więziennych, którzy znaleźli się 17 IX na wschodnich terenach Rzeczypospolitej, były tragiczne. Wzięci do niewoli bądź podstępnie aresztowani zostali skierowani do sowieckich obozów jenieckich, mimo że wojna formalnie nie była wypowiedziana. Komendę i administrację obozów oraz ich straż objęła osławiona służba bezpieczeństwa NKWD, a nie oddziały wojskowe.
Sprawa jeńców z Kozielska była dość łatwa do badania, gdyż w 1943 r. odnaleziono ciała pomordowanych oraz dokumenty. Natomiast losy obozu policyjnego w Ostaszkowie i obozu w Starobielsku były zdecydowanie trudniejsze do wyjaśnienia. Wiadomo jedynie, że zginęli w sposób gwałtowny, podobnie jak w Katyniu, ale przez wiele lat nie zdołano ustalić ponad wszelką wątpliwość, gdzie znajduje się miejsce kaźni.
Pierwszymi ofiarami sowieckiej agresji byli żołnierze i oficerowie Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy usiłowali bronić wschodniej granicy polskiej, oraz policjanci. Zostali oni ewakuowani z zachodnich terenów Polski na linię poza Bug. Rozstrzeliwano Ich pojedynczo lub grupowo. Tak postąpiono z grupą wziętych policjantów, harcerzy i żołnierzy w rejonie Wilna, Grodna, gdzie zamordowano 130 policjantów, podchorążych i uczniów szkół średnich, dobijano rannych obrońców miasta. Na Polesiu rozstrzelano 150 policjantów, również na rogatce Lwowa miały miejsce zbiorowe mordy policjantów.
Szkoła policyjna w Mostach Wielkich - stan przedwojenny Najtragiczniejszy epizod wojny obronnej miał miejsce w szkole policyjnej P.P. w Mostach Wielkich. W tym dużym i najnowocześniejszym w Polsce ośrodku kształcono około 1000 policjantów. We wrześniu 1939 r. oprócz kursantów stacjonowały tu grupy policjantów ze Śląska. Po zajęciu szkoły przez wojsko sowieckie jej komendant inspektor Witold Dunin-Wąsowicz sądził, że policjanci będą traktowani zgodnie z konwencjami międzynarodowymi jako jeńcy wojenni. Zgromadził więc na placu apelowym cały stan osobowy szkoły i zameldował go oficerowi NKWD. Ten zaś wydał rozkaz otwarcia ognia z karabinów maszynowych do bezbronnych policjantów. Wszyscy zginęli.
Pod Mokranami rozstrzelano 50 oficerów i podoficerów z batalionu marynarzy Flotylli Pińskiej. Wypadki mordów zdarzały się także w innych miejscowościach -w Oszmianie, Wołkowysku, Tarnopolu, Sar­nach, Małodecznie, Złoczowie, Borszczowie i Dąbrowicy.
Bardzo trudno ustalić straty Policji Państwowej we wrześniu 1939 r. Liczbę poległych i zamordowanych na terenie Polski szacuje się na około 4-5 tysięcy. Do niewoli sowieckiej dostało się prawie 15 tysięcy policjantów, większość z nich trafiła do łagrów, z których nie było już powrotu.
Również nie wiemy, ilu zatopiono na Morzu Białym, bo według zeznań żony kapitana, aresztowanej i więzionej w obozie pracy w Komi ASSR, pani Katarzyny Gąszcieckiej, z Archangielska płynęła barką z 7 tysiącami innych uwięzionych, przez Morze Białe do ujścia rzeki Peczory. Siedziała i płakała nad swoim i męża losem -wówczas starszy wiekiem Rosjanin okazał jej współczucie i nawet sam zapłakał. Opowiedział jej, że był świadkiem zatopienia tu na Morzu Białym trzech barek z naszymi oficerami, przeważnie policjantami. Gdy pytała, czy się ktoś uratował - powiedział -wszyscy poszli na dno. - Był policjantem, to wystarczy, by go rozstrzelać - powiedział na jednym z przesłuchań szef kalinińskiego NKWD Dmitrij Stiepanowicz Tokariew, późniejszy generał bezpieczeństwa państwowego w Kazaniu. Policjanci polscy nie mogli się spodziewać ze strony Rosjan jakiejkolwiek litości i wyrozumiałości. Uważano ich za główne narzędzie międzywojennego burżuazyjnego państwa i zakwalifikowano ich do kategorii więźniów przeznaczonych do całkowitej likwidacji.
Policjanci transportowani byli do Ostaszkowa z obozów przejściowych. Ten, zlokalizowany 300 km na północny zachód od Moskwy, miał być obozem policyjnym o obostrzonym rygorze. Mieścił się na wyspie Stołbny na jeziorze Seliger. Warunki pobytu były znacznie gorsze niż w Kozielsku i Starobielsku. 92 osoby zmarły po miesiącu. Jeńcy spali na gołych deskach. Wszelkim wymogom urągał stan sanitarny. W ciasnych zarobaczonych blokach było brudno i wilgotno. Niedożywienie, ciężka praca i zimno powodowały liczne choroby. Decyzja o zagładzie jeńców zapadła 5 marca 1940 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC. Likwidacja obozu w Ostaszkowie rozpoczęła się 4 kwietnia i trwała do 19 maja. Nad sprawnym przebiegiem operacji czuwał funkcjonariusz centrali NKWD Błochin.
Codziennie partie jeńców pędzono do stacji kolejowej Soroga, gdzie upychano ich w wagonach więziennych i przez Bołogoje transportowano do Kalinina (obecnie Twer) do siedziby zarządu NKWD. Do wieczora przetrzymywano ich w piwnicy, a po zmroku rozpoczynał się ostatni akt dramatu. Rozstrzeliwania trwały do świtu. Ciała pomordowanych wywożono o świcie samochodami do lasu nad rzeką Twercą koło Miednoje, gdzie znajdował się ośrodek wypoczynkowy NKWD.
Tak, to był polski Holocaust. To polska Golgota Wschodu. Nie możemy o tym zapomnieć i winniśmy przekazywać tę prawdę młodzieży, bo my - córki i synowie pomordowanych policjantów - jesteśmy ostatnim pokoleniem, które to przeżywało, że­gnało i widziało wywożonych ojców.
My pamiętamy i historię naszych ojców dobrze znamy - praca w policji była i jest najbardziej niebezpieczna i odpowiedzialna. Osiągnięcia policji w okresie międzywojennym były naprawdę niemałe zarówno w wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym. W ciągu 20 lat stworzono instytucję policyjną stojącą, na wysokim poziomie sprawności zawodowej i intelektualnej. Polska była ponadto współzałożycielem Międzynarodowej Komisji Policji Kryminalnej (Interpolu). Funkcjonariusz polskiej Policji musiał charakteryzować się nieskazitelną przeszłością, wyrobieniem społecznym oraz właściwą postawą moralną i służbową. Policjant identyfikowany był z patriotą - byłym powstańcem, obrońcą Kresów Wschodnich, wreszcie aktywnym uczestnikiem wojny polsko-sowieckiej lat 1919-1920. Na Ich piersiach widniały najwyższe oznaczenia -ordery Virtuti Militari, Krzyże Walecznych, Krzyże Zasługi.
Wychowywali swoje dzieci w duchu patriotycznym, w miłości do Ojczyzny. Pamiętam - gdy się mój ojciec ze mną żegnał, powiedział: Bądź mądra, odważna, dzielna i pracowita jak na Polkę przystało, tak że jak kiedyś wrócę, będę mógł stwierdzić, że byłaś godna być moją córką.
Niestety nie mogłam mu powiedzieć, że wypełniłam Jego wolę. Nie wrócił. W czasie okupacji pracowałam w AK i podziemnym harcerstwie. I obecnie pracuję społecznie, ażeby dać świadectwo prawdzie.
Wspomnienia o naszych Ojcach odtwarzamy z dokumentów, fotografii i zakamarków własnej pamięci, ale czujemy, że to jeszcze nie wszystko do całości obrazu cierpień i śmierci naszych Ojców. Należałoby odtworzyć Ich przeżycia wewnętrzne związane z tragicznym losem. Ich rozpacz, tęsknotę, cierpienie. Byli przecież ludźmi wolnymi, niewinnymi, mieli prawo do życia, które kochali. Dlatego na tablicy kaźni w Twerze wypisaliśmy słowa:
Wy, skrytobójczo w tym miejscu polegli, niewinni, wierni i już niepodlegli.


KRYSTYNA BALICKA, z domu Listwoń. Tarnopolanka, z zawodu ekonomistka, gł. księgowa, obecnie na emeryturze. W czasie II wojny ppor. AK, instruktor Harcerstwa, przewodnicząca „Rodziny Policyjnej 1939 r.", członek organizacji Rodzin Katyńskich i Sybiraków, b. z-ca przewodniczącego Koła Tarnopolan przy TMLiKPW w Krakowie.
Ojciec K. Balickiej - Bronisław Listwoń, zamordowany przez NKWD w 1940 r., matka Maria zginęła w więzieniu tanopolskim.


Artykuł pochodzi z kwartalnika Cracovia Leopolis nr 4(40)/2004
Copyright © 2004 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich.
Oddział w Krakowie.
Wszystkie prawa zastrzeżone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz