Jaki był los większości przedwojennych policjantów na terenach okupowanych przez sowietów po 17 września 1939 roku opisuje poniższy artykuł. O losach komisarza Józefa Waydyka opisywałem osobno. Jego szwagier Śliwiński zginął najprawdopodobniej w Twerze.
Jako córka zamordowanego policjanta II Rzeczypospolitej i naoczny
świadek prowadzonych do sowieckiej niewoli -w stronę Podwołoczysk -
policjantów z Tarnopola, zebrałam najważniejsze informacje, które
przekazuję młodzieży i młodym policjantom dla upamiętnienia i ukazania
prawdy o losach w 1939 r. funkcjonariuszy Policji Państwowej II
Rzeczypospolitej.
Przed 65 laty rozpoczęła się droga
krzyżowa narodu polskiego. Tyle lat minęło od wydanego przez ówczesnych
władców Kremla wyroku skazującego na śmierć niewinnych synów naszego
narodu, a ich rodziny na wywóz na nieludzką ziemię. Rozpoczęła się
Golgota Wschodu.
Dlatego my dziś wspominamy bolesną rocznicę śmierci naszych ojców,
którzy jesienią 1939 r. opuścili swój dom rodzinny, stając w obronie
Ojczyzny, i nigdy już do niego nie wrócili.
Losy policjantów polskich, oficerów Wojska Polskiego, funkcjonariuszy
Straży Granicznej oraz służb więziennych, którzy znaleźli się 17 IX na
wschodnich terenach Rzeczypospolitej, były tragiczne. Wzięci do niewoli
bądź podstępnie aresztowani zostali skierowani do sowieckich obozów
jenieckich, mimo że wojna formalnie nie była wypowiedziana. Komendę i
administrację obozów oraz ich straż objęła osławiona służba
bezpieczeństwa NKWD, a nie oddziały wojskowe.
Sprawa jeńców z Kozielska była dość
łatwa do badania, gdyż w 1943 r. odnaleziono ciała pomordowanych oraz
dokumenty. Natomiast losy obozu policyjnego w Ostaszkowie i obozu w
Starobielsku były zdecydowanie trudniejsze do wyjaśnienia. Wiadomo
jedynie, że zginęli w sposób gwałtowny, podobnie jak w Katyniu, ale
przez wiele lat nie zdołano ustalić ponad wszelką wątpliwość, gdzie
znajduje się miejsce kaźni.
Pierwszymi ofiarami sowieckiej agresji
byli żołnierze i oficerowie Korpusu Ochrony Pogranicza, którzy
usiłowali bronić wschodniej granicy polskiej, oraz policjanci. Zostali
oni ewakuowani z zachodnich terenów Polski na linię poza Bug.
Rozstrzeliwano Ich pojedynczo lub grupowo.
Tak postąpiono z grupą wziętych policjantów, harcerzy i żołnierzy w
rejonie Wilna, Grodna, gdzie zamordowano 130 policjantów, podchorążych i
uczniów szkół średnich, dobijano rannych obrońców miasta. Na Polesiu
rozstrzelano 150 policjantów, również na rogatce Lwowa miały miejsce
zbiorowe mordy policjantów.
Najtragiczniejszy epizod wojny obronnej miał miejsce w szkole policyjnej
P.P. w Mostach Wielkich. W tym dużym i najnowocześniejszym w Polsce
ośrodku kształcono około 1000 policjantów. We wrześniu 1939 r. oprócz
kursantów stacjonowały tu grupy policjantów ze Śląska. Po zajęciu szkoły
przez wojsko sowieckie jej komendant inspektor Witold Dunin-Wąsowicz
sądził, że policjanci będą traktowani zgodnie z konwencjami
międzynarodowymi jako jeńcy wojenni. Zgromadził więc na placu apelowym
cały stan osobowy szkoły i zameldował go oficerowi NKWD. Ten zaś wydał
rozkaz otwarcia ognia z karabinów maszynowych do bezbronnych
policjantów. Wszyscy zginęli.
Pod Mokranami rozstrzelano 50 oficerów
i podoficerów z batalionu marynarzy Flotylli Pińskiej. Wypadki mordów
zdarzały się także w innych miejscowościach -w Oszmianie, Wołkowysku,
Tarnopolu, Sarnach, Małodecznie, Złoczowie, Borszczowie i Dąbrowicy.
Bardzo trudno ustalić straty Policji
Państwowej we wrześniu 1939 r. Liczbę poległych i zamordowanych na
terenie Polski szacuje się na około 4-5 tysięcy. Do niewoli sowieckiej
dostało się prawie 15 tysięcy policjantów, większość z nich trafiła do
łagrów, z których nie było już powrotu.
Również nie wiemy, ilu zatopiono na
Morzu Białym, bo według zeznań żony kapitana, aresztowanej i więzionej w
obozie pracy w Komi ASSR, pani Katarzyny Gąszcieckiej, z Archangielska
płynęła barką z 7 tysiącami innych uwięzionych, przez Morze Białe do
ujścia rzeki Peczory. Siedziała i płakała nad swoim i męża losem
-wówczas starszy wiekiem Rosjanin okazał jej współczucie i nawet sam
zapłakał. Opowiedział jej, że był świadkiem zatopienia tu na Morzu
Białym trzech barek z naszymi oficerami, przeważnie policjantami. Gdy
pytała, czy się ktoś uratował - powiedział -wszyscy poszli na dno.
- Był policjantem, to wystarczy, by go rozstrzelać - powiedział na
jednym z przesłuchań szef kalinińskiego NKWD Dmitrij Stiepanowicz
Tokariew, późniejszy generał bezpieczeństwa państwowego w Kazaniu.
Policjanci polscy nie mogli się spodziewać ze strony Rosjan
jakiejkolwiek litości i wyrozumiałości. Uważano ich za główne narzędzie
międzywojennego burżuazyjnego państwa i zakwalifikowano ich do kategorii
więźniów przeznaczonych do całkowitej likwidacji.
Policjanci transportowani byli do
Ostaszkowa z obozów przejściowych. Ten, zlokalizowany 300 km na północny
zachód od Moskwy, miał być obozem policyjnym o obostrzonym
rygorze. Mieścił się na wyspie Stołbny na jeziorze Seliger. Warunki
pobytu były znacznie gorsze niż w Kozielsku i Starobielsku. 92 osoby
zmarły po miesiącu. Jeńcy spali na gołych deskach. Wszelkim wymogom
urągał stan sanitarny. W ciasnych zarobaczonych blokach było brudno i
wilgotno. Niedożywienie, ciężka praca i zimno powodowały liczne choroby.
Decyzja o zagładzie jeńców zapadła 5 marca 1940 r. na posiedzeniu Biura
Politycznego KC. Likwidacja obozu w Ostaszkowie rozpoczęła się 4
kwietnia i trwała do 19 maja. Nad sprawnym przebiegiem operacji czuwał
funkcjonariusz centrali NKWD Błochin.
Codziennie partie jeńców pędzono do
stacji kolejowej Soroga, gdzie upychano ich w wagonach więziennych i
przez Bołogoje transportowano do Kalinina (obecnie Twer) do siedziby
zarządu NKWD. Do wieczora przetrzymywano ich w piwnicy, a po zmroku
rozpoczynał się ostatni akt dramatu. Rozstrzeliwania trwały do świtu.
Ciała pomordowanych wywożono o świcie samochodami do lasu nad rzeką
Twercą koło Miednoje, gdzie znajdował się ośrodek wypoczynkowy NKWD.
Tak, to był polski Holocaust. To
polska Golgota Wschodu. Nie możemy o tym zapomnieć i winniśmy
przekazywać tę prawdę młodzieży, bo my - córki i synowie pomordowanych
policjantów - jesteśmy ostatnim pokoleniem, które to przeżywało,
żegnało i widziało wywożonych ojców.
My pamiętamy i historię naszych ojców
dobrze znamy - praca w policji była i jest najbardziej niebezpieczna i
odpowiedzialna. Osiągnięcia policji w okresie międzywojennym były
naprawdę niemałe zarówno w wymiarze krajowym, jak i międzynarodowym. W
ciągu 20 lat stworzono instytucję policyjną stojącą, na wysokim poziomie
sprawności zawodowej i intelektualnej. Polska była ponadto
współzałożycielem Międzynarodowej Komisji Policji Kryminalnej
(Interpolu).
Funkcjonariusz polskiej Policji musiał charakteryzować się nieskazitelną
przeszłością, wyrobieniem społecznym oraz właściwą postawą moralną i
służbową. Policjant identyfikowany był z patriotą - byłym powstańcem,
obrońcą Kresów Wschodnich, wreszcie aktywnym uczestnikiem wojny
polsko-sowieckiej lat 1919-1920. Na Ich piersiach widniały najwyższe
oznaczenia -ordery Virtuti Militari, Krzyże Walecznych, Krzyże Zasługi.
Wychowywali swoje dzieci w duchu
patriotycznym, w miłości do Ojczyzny. Pamiętam - gdy się mój ojciec ze
mną żegnał, powiedział: Bądź mądra, odważna, dzielna i pracowita jak na
Polkę przystało, tak że jak kiedyś wrócę, będę mógł stwierdzić, że byłaś
godna być moją córką.
Niestety nie mogłam mu powiedzieć, że
wypełniłam Jego wolę. Nie wrócił. W czasie okupacji pracowałam w AK i
podziemnym harcerstwie. I obecnie pracuję społecznie, ażeby dać
świadectwo prawdzie.
Wspomnienia o naszych Ojcach
odtwarzamy z dokumentów, fotografii i zakamarków własnej pamięci, ale
czujemy, że to jeszcze nie wszystko do całości obrazu cierpień i śmierci
naszych Ojców. Należałoby odtworzyć Ich przeżycia wewnętrzne związane z
tragicznym losem. Ich rozpacz, tęsknotę, cierpienie.
Byli przecież ludźmi wolnymi, niewinnymi, mieli prawo do życia, które
kochali. Dlatego na tablicy kaźni w Twerze wypisaliśmy słowa:
Wy, skrytobójczo w tym miejscu polegli, niewinni, wierni i już niepodlegli.
KRYSTYNA BALICKA,
z domu Listwoń. Tarnopolanka, z zawodu ekonomistka, gł. księgowa,
obecnie na emeryturze. W czasie II wojny ppor. AK, instruktor
Harcerstwa, przewodnicząca „Rodziny Policyjnej 1939 r.", członek
organizacji Rodzin Katyńskich i Sybiraków, b. z-ca przewodniczącego Koła
Tarnopolan przy TMLiKPW w Krakowie.
Ojciec K. Balickiej - Bronisław Listwoń, zamordowany przez NKWD w 1940 r., matka Maria zginęła w więzieniu tanopolskim.
Artykuł pochodzi z kwartalnika Cracovia Leopolis nr 4(40)/2004
Copyright © 2004 Towarzystwo Miłośników Lwowa i Kresów Południowo Wschodnich. Oddział w Krakowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.
|
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz