Oto jak
Józef Wajdyk stał się żołnierzem. Na podstawie oryginalnych zapisków Józefa
Wajdyka, wnuka Macieja, który przybył do Polski z Czeskich Moraw po 1849 roku.
Autor tego tekstu był zatem bratankiem Franciszka urodzonego w 1958 roku,
dziadka Zbigniewa Waydyka.
Przepisując starałem się zachować oryginalną
pisownię niektórych wyrazów i budowę zdań, ale zasadniczo zaingerowałem w
ortografię i interpunkcję.
Część I
Matka
moja Elżbieta – Weronika Wajdyk z domu Brajewska, córka mojego dziadka Karola
Brajewskiego, wywodzącego się z roku szlacheckiego, posiadającego nieduży
majątek ziemski. Ojciec mój pochodził z osadników z Moraw, mającego pochodzenie
morawsko-czeskie. Józef syn Macieja Wajdyka majstra budowlanego posiadającego
gospodarstwo rolne. Dziadek mój Maciej mimo tego, że miał pochodzenie czeskie,
szybko się na tych ziemiach zakorzenił i stał się wielkim patriotą polskim.
Żona jego Helena z panieńskiego nazwiska Rozsypal, mając niepełne wyższe
wykształcenie, stała się nauczycielką języka polskiego, ucząc potajemnie dzieci
polskie. Dziadek Karol Brajewski walczył jako powstaniec w powstaniu styczniowym
w 1863 roku był dwa razy ranny i za to, że był w powstaniu, carat mu
skonfiskował majątek. Karol Brajewski musiał iść i pracować u bogatego
dziedzica jako łowczy i gospodarz terenów leśnych. Matka moja i cała jej
rodzina wychowana była w duchu patriotycznym. W stosunku do Ojczyzny, która
nazywała się Polska. Toteż matka często opowiadała nam o ciężkich walkach
powstańców o wolność narodu. Matka ma lubiała czytać różne książki historyczne
i podróżnicze. Były nawet późni ej czasy, kiedy ja już chodziłem do szkoły, to
obowiązkowo musiałem czytać głośno, a moja matka z wielkim zainteresowaniem
słuchała. Ciężkie
warunki podczas I wojny światowej i po wojnie byliśmy przy matce, bo ojciec
nasz zginął w zawierusze wojennej. Toteż nie miałem możliwości kształcenia się
dalej. Z lat dziecięcych pamiętam niektóre momenty z wojny bolszewicko-polskiej
z roku 1920. I już wówczas myślałem kiedy to i ja będę żołnierzem. Pamiętam z
tamtych lat jak stary pan Kopeć, żołnierz powstania 1863 roku, opowiadał jak on walczył w oddziałach powstańczych z
Kozakami. Wszystkie te momenty dusza moja dziecięca żarliwie pochłaniała i
zawsze sobie mówiłem, że i ja będę żołnierzem. Lecz
kiedy już miałem około 16 lat, wstąpiłem do koła młodzieży wiejskiej i tu mieliśmy
sekcję przysposobienia wojskowego. Komendantem był stary podoficer z armii
Piłsudskiego, rezerwista pan Tomasz Sobieszczański, uczestnik wojny 1920 roku.
On to zaszczepił we mnie podstawy sztuki wojennej i dyscypliny wojskowej. Toteż
kiedy zostałem wezwany do 3 P.A.P Legionów w Zamościu w celu odbycia
zasadniczej służby wojskowej, stałem się wzorowym i zdyscyplinowanym
żołnierzem. Skierowany do szkoły podoficerskiej artylerii w specjalności zwiadu
konnego, zdałem egzamin i zostałem awansowany do stopnia bombardiera, a po
skończeniu służby do stopnia kaprala rezerwy. Byłem też wyróżniony i odznaczony
odznaką pułkową za dobra służbę. W czasie moje służby grałem jako muzykant w
amatorskim zespole orkiestry3 P.A.P. Legionów i przez to samo miałem możność na
pogrzebie pana Kabasa, powstańca 1963
roku, zamieszkałego w Zamościu.
Natomiast drugi taki pogrzeb odbył się w mieście Biłgoraju i tam pochowano
drugiego powstańca, którego nazwiska nie znałem. Byłem z tego tytułu bardzo
dumny, że mogłem tym bohaterom oddać tą ostatnia przysługę.(cdn)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz