czwartek, 17 listopada 2011
Dylemat 20-letniego lwowiaka.
Zdjęcie zostało zrobione we Lwowie 15 sierpnia 1944 roku podczas Święta Wniebowstąpięnia kilka tygodni po powrocie wojsk sowieckich. Nasz bohater to pierwszy z prawej. Młodzi 20-letni Polacy rozważali co począć w obliczu represji władzy komunistycznej. Tak jest zapisane na odwrocie zdjęcia. Już w tym czasie byli od kilku miesięcy członkami Armii Krajowej. Obszernie sytuację we Lwowie opisał Zbigniew Waydyk w nigdzie nie publikowanych pamiętnikach. W najbliższym czasie spróbuję rozszyfrować zapiski z kilkudziesięciu zeszytów pisanych głównie w latach 1943-44. Wielce interesująca lektura.
środa, 16 listopada 2011
Legitymacja szkolna nr 189 z 1937/38
Przeglądając dziś wstępnie torbę z około 30 zeszytami z lwowskiego okresu przedwojennego i czasów wojny znalazłem dobrze zachowaną legitymację szkolną nr 189 z roku 1937/38, która upoważniała do ulgowych przejazdów kolejami państwowymi. Przypomnę, że Zbigniew Waydyk był wtedy uczniem III Państwowego Gimnazjum im. Króla St. Batorego we Lwowie. Na zdjęciu 12-letni Zbigniew. Ważna informacja jest taka, że ta torba z materiału po wojnie przez kilka lat była zakopana przez matkę Zbigniewa w ziemi. Zeszyty zawierają prace literackie, wiersze patriotyczne oraz osobiste pamiętniki. Kilka lat zajmie mi teraz odczytanie ich treści.
Wybór aforyzmów z tomiku „Popiwek erotyczny” z 1991 roku (cz. 1)
Ideał kobiecości: wiotkość kibici tożsama z wiotkością myślenia.
* * *
Z lubą dziewczyną nie czyń niczego polubownie. Idź na całą ostrość wzajemnego przylegania!
* * *
Eros po sowiecku: wymuszana miłość do NKWD-KGB.
* * *
Zamordysta w Erosie: dzierżyseks.
* * *
Kronika erotycznych wydarzeń: „Dziesięć dni, które wstrząsnęły tatem”.
* * *
Szampańska, upojna noc miłości i zmysłów okazuje się często zwykłym bełtem erotyki
* * *
Zniechęcenie – ostatnie stadium wysoko rozwiniętego erotyzmu.
* * *
Seks: anatomiczny pociąg pod parą.
wtorek, 15 listopada 2011
Wybór aforyzmów z tomiku „Myśli przekorne” z 1990 roku (cz. 2)
Patologiczne novum kobiet: lęk przed kobiecością.
* * *
Wszystko zależy od tego, czy paragrafy ustawiają ludzi, czy też ludzie ustawiają paragrafy.
* * *
I durnie miewają efektywne momenty mądrości.
* * *
Gdy ekonomika dostaje kota, reszta jest … mruczeniem.
* * *
Bataliony słów też muszą się formować w przyzwoitą tyralierę.
* * *
Ci, którzy pracę jako malum necessarium – zło konieczne, nie będą przez nią nigdy nobilitowani.
* * *
Nie muskaj prawdy ustami kłamstwa.
* * *
Nie siejmy zamętu, jeśli możemy siać pokój.
* * *
Jedyna pożądana agresja: inwazja prawdy.
* * *
Peregrynacja struktur współczesnego świata: podróż do granic … ekonomicznych możliwości.
* * *
Jak wycenić własną osobowość w warunkach własnej nijakości?
* * *
Kwiaty są wyróżnikiem botaniki, etyka jest wyróżnikiem człowieczeństwa.
sobota, 12 listopada 2011
Wybór aforyzmów z tomiku „Myśli przekorne” z 1990 roku (cz. 1)
Nieraz w Polskę idziemy bez Polski w sercu.
* * *
Parterowym ludziom najłatwiej szafować gestami tytanów.
* * *
Rzeką słów nie dopłyniesz do ujścia Kryzysu.
* * *
Najgorzej, gdy złotousty Cecero staje się zwykłym gadaczem.
* * *
Czy generalna rozprawa z fasadowością ma polegać tylko na obtłukiwaniu gzymsów?
* * *
I na seansach superdraństwa zarezerwowane są krótkie przerwy na uczciwość.
* * *
Niektórzy nawet własną zadumę podpierają cudzą dłonią.
* * *
Do ujeżdżenia Pegaza też trzeba nie lada dżokejów.
* * *
Czas ogólnego nadąsania się: nawet pomniki nie kłaniają się sobie.
* * *
Wszyscy jesteśmy biedni, ale najbiedniejsi są ci, którzy udają bogatych.
* * *
Smutno ekstremalny przejaw autolojalności: padanie na twarz przed sobą.
* * *
Seksuolog: facet dbający o cudze karesy.
piątek, 11 listopada 2011
ŻYWI SALUTUJĄ UMARŁYM
Tego dnia urzędnik obozowy więźniów – tzw. nariadczyk – wyznaczył jedna z brygad do pracy za zoną łagru. Dekretu o pracy dla więźniów politycznych zgrupowanych w roku 1949 w obozach OZIERŁAGU wzdłuż tzw. trasy tajszeckiej pod Irkuckiem na razie nie buło. Wykonywali oni tylko roboty czysto gospodarcze. Tak i tym razem brygada, w której było wielu Polaków, byłych żołnierzy AK ze wschodnich ziem Rzeczypospolitej, miała przenosić materiał pochodzący z rozbiórki starego osiedla tunguskiego Wierchnaja Udacznaja na budowę łaźni obozowej.
Po wyrzeczeniu przez sierżanta, naczelnika konwoju starej tiuremnej formułki: „kanwoj k boju!” – „konwój do boju!” otoczyła ich zbrojna piecza eskorty. Po przejściu przez mokre miejsca, grzęzawiska obok obozu pięli się pod górę grzbietem niewysokiej sopki. Szli to w gęstych chaszczach, to stąpali po morzu niepachnących kwiatów – kwiaty bowiem na Syberii przeważnie nie pachną – szli wśród krzewów bagulnika, kwitnących różowo.
Poniżej szczytu sopki był cmentarz jeniecki żołnierzy i oficerów japońskich z tak zwanej armii kwantuńskiej. To właśnie po ewakuacji i repatriacji kontyngentów jenieckich przejęli więźniowie baraki obozu, sama specyfika budowy których już mówiła, że były one wzniesione rękami Japończyków. Jakieś altanki w formie pagód, jakieś wykrętasy konstrukcyjne, jakieś freski, dziwna ornamentacja, japońskie zegary słoneczne na majdanach baraków. W obozie przyjęte było mówić ze smutną ironią, mając na myśli kogoś, kto nie wytrzymawszy trudów obozowej męki przeniesie się na tamten świat: „Pajdiot na sopku – k Japoncam”, a co znaczyło – pójdzie na sopkę uzupełniać szeregi martwych Japończyków.
Więźniowie przechodząc mimo cmentarza z niespokojnym dreszczem spoglądali na mogiły świetnych ongiś „samurajów”. Ale nie o tym cmentarzu myślały serca polskich członków brygady obozowej. Idąc w tak karnych szeregach – rozmawiali. Jeden z więźniów mówił: - Gdzieś tu musi być cmentarz zesłańczy Polaków wywiezionych w roku 1940, gdzieś tu musi być pochowany mój ojciec. Brat mój zginął w Kazachstanie, w Kustanaju, ale ojciec leży gdzieś tu. Inny z więźniów mówił jednak: - Nie wiadomo, czy uda się nam w ogóle napotkać ów cmentarz. I rzeczywiście cmentarza, jak na razie, nigdzie w pobliżu nie było.
Więźniowie przechodząc mimo cmentarza z niespokojnym dreszczem spoglądali na mogiły świetnych ongiś „samurajów”. Ale nie o tym cmentarzu myślały serca polskich członków brygady obozowej. Idąc w tak karnych szeregach – rozmawiali. Jeden z więźniów mówił: - Gdzieś tu musi być cmentarz zesłańczy Polaków wywiezionych w roku 1940, gdzieś tu musi być pochowany mój ojciec. Brat mój zginął w Kazachstanie, w Kustanaju, ale ojciec leży gdzieś tu. Inny z więźniów mówił jednak: - Nie wiadomo, czy uda się nam w ogóle napotkać ów cmentarz. I rzeczywiście cmentarza, jak na razie, nigdzie w pobliżu nie było.
Przy rozbiórce popracowali do południa. Potem trzeba było przenosić bierwiona, potężne bale w stronę obozu. Poszli z powrotem. Ramiona uginały się pod uciskiem ciężkich belek. Serca aż skowyczały od wysiłku niosących brzemię tak ciężkie. Była to istna golgota.
Naczelnik konwoju był z rzędu owych dobrych naczelników. Widząc nieludzkie zmęczenie więźniów powiedział: - Chłopcy, pójdziemy krótszą drogą. Idąc tą krótszą drogą napotkali właśnie zagubiony w syberyjskim pustkowiu polski cmentarz. Jeden z więźniów, wyciągając przed się dłoń zaczął krzyczeć: Patrz – cmentarz, cmentarz …
Rzeczywiście, w najbliższej odległości widniał las krzyży; groby były, kurhany. Więźniowie Polacy spojrzeli po sobie porozumiewawczo: to tu. Obok cmentarza naczelnik konwoju zarządził „prawał” (odpoczynek), dana była im tam możność odpocząć. Zrzucili z ramion ciężkie bale. I wtedy to stał się cud straszny, niesamowity. Więzień, który mówił, że gdzieś tu musi leżeć jego ojciec, odczytał na zmurszałym krzyżu swoje nazwisko – nazwisko swego ojca. Stał cały w trwodze, w okrutnej, porażającej a zarazem błogosławionej trwodze odkrycia; jakby tu z tego kurhanu syberyjskiego odgrzebywał samego siebie. Grupka więźniów – Polaków widząc to nadwzruszenie swego rodaka poprosiła, by konwój pozwolił podejść bliżej. Konwój – niegłupi, bywali, starzy żołnierze frontowi, tak zwani „swierchsroczniki”, a nie młodzi, fanatyczni, bezkrytyczni służalcy beriowszczyzny – nie odmówił.
Podeszli bliżej. Tak, był to cmentarz zesłańczy. Były to groby beriowskiego rozpasania. Były tam i mogiły dorosłych i małe mogiłki dzieci, których – jak pisał naczelny kapelan Wojska Polskiego ksiądz biskup Józef Gawlina – zginęło od mrozu i z głodu właśnie w owym pamiętnym tysiąc dziewięćset czterdziestym około stu tysięcy.
Podeszli bliżej. Tak, był to cmentarz zesłańczy. Były to groby beriowskiego rozpasania. Były tam i mogiły dorosłych i małe mogiłki dzieci, których – jak pisał naczelny kapelan Wojska Polskiego ksiądz biskup Józef Gawlina – zginęło od mrozu i z głodu właśnie w owym pamiętnym tysiąc dziewięćset czterdziestym około stu tysięcy.
Spoglądali na tę pamiątkę – poligon starcia bezbronnych dusz polskich ze zbrojną przyłbicą beriowskich herodów dwudziestowieczna. Spoglądali na ten poszumem krzewów bagulnika kołyszący się bezmiar uspokojonego cierpienia. A serca ich ścisnęły się żalem okrutnym.
Oto upłynęło zaledwie dziewięć lat od tamtego smutnego czasu i tym razem oni stoją tu zniewoleni, z dala od kraju i swoich. Martyrologia Polaków przedłuża się. Konwój zniecierpliwiony tym długim pozostawaniem więźniów w uroczystej kontemplacji nawoływał do marszruty: „Paszli rebiata, paszli”. Ale oni nie słuchali. Uklękli i chórem zaczęli odmawiać Modlitwę Żołnierzy Armii Krajowej”.
czwartek, 10 listopada 2011
Wybór aforyzmów z tomiku „Myśli strzeliste” z 2000 roku (cz. 1)
Jak wskoczyć w tę polskość, jakiej jeszcze nie było?
* * *
Należałoby nakładać kontrybucję na nie myślących kategoriami polskości.
* * *
Kogo nie stać na komfort czystego sumienia, tego nie stać na komfort bycia człowiekiem.
* * *
Z wielu lapsusów życia koń by się uśmiał. A najwięcej okazji ku temu miałby koń polski.
* * *
Negocjacje z bogiem kończą się nieraz zawarciem układu z diabłem
* * *
Zakłamanym prawda nie po myśli
środa, 9 listopada 2011
Ten blog tworzę ku pamięci ojca swego Zbigniewa
Zbigniew Waydyk (ur. 20 listopada 1924 r. w Świsłoczy, zm. 21 stycznia 2003 r. w Białymstoku) - polski satyryk, pisarz i poeta.
Autor wielu fraszek, aforyzmów, wierszy i opowiadań, które publikował w prasie regionalnej i krajowej oraz antologiach (m.in. "Kuszenie na Karuzelę", "Antologia Współczesnej Aforystyki Polskiej", "Aforystykon - podręczna Encyklopedia Myśli i Aforyzmów" i innych.
Opublikował książki: Myśli niesforne, Myśli przekorne, Pieśni zielonej katorgi, Virtus Erotica, Eros Sarmaticus.
Niezrównany aforysta, autor fraszek, znanych w całej Polsce, sypiący anegdotkami jak z rękawa.
Wydał kilka tomików, jego utwory zamieszczono też w Antologii aforyzmu polskiego. W lokalnych gazetach publikował swe utwory w stałych rubrykach, m.in. Wajdykamenty lub "Polityka” Zbigniewa Waydyka. Współpracował z Wojewódzkim Ośrodkiem Animacji Kultury, należał do Klubu Poetów Ludowych oraz Nauczycielskiego Klubu Literackiego.
Narrator w filmie dokumentalnym "Zbrodnia na Kołymie. Gorączka uranu" z 1993 roku.
wtorek, 11 sierpnia 2009
ŻYCIORYS
Zbigniew Waydyk (ur. 20 listopada 1924 r. w Świsłoczy, zm. 21 stycznia 2003 r. w Białymstoku) - polski satyryk, pisarz i poeta.
Autor wielu fraszek, aforyzmów, wierszy i opowiadań, które publikował w prasie regionalnej i krajowej oraz antologiach (m.in. "Kuszenie na Karuzelę", "Antologia Współczesnej Aforystyki Polskiej", "Aforystykon - podręczna Encyklopedia Myśli i Aforyzmów" i innych.
Opublikował książki: Myśli niesforne, Myśli przekorne, Pieśni zielonej katorgi, Virtus Erotica, Eros Sarmaticus.
Niezrównany aforysta, autor fraszek, znanych w całej Polsce, sypiący anegdotkami jak z rękawa.
Wydał kilka tomików, jego utwory zamieszczono też w Antologii aforyzmu polskiego. W lokalnych gazetach publikował swe utwory w stałych rubrykach, m.in. Wajdykamenty lub "Polityka” Zbigniewa Waydyka. Współpracował z Wojewódzkim Ośrodkiem Animacji Kultury, należał do Klubu Poetów Ludowych oraz Nauczycielskiego Klubu Literackiego.
Narrator w filmie dokumentalnym "Zbrodnia na Kołymie. Gorączka uranu" z 1993 roku.
I. CZASY PRZEDWOJENNE
Urodził się w 1924 roku w Świsłoczy, pow. wołkowyski, woj. białostockie (obecnie Białoruś, obwód grodzieński).
Ojciec Józef Bogdan do wybuchu wojny był oficerem Policji Państwowej. W latach 1936-39 będąc podkomisarzem pełnił funkcję najpierw z-cy, a następnie redaktora naczelnego lwowskiego czasopisma policyjnego "Nasze Życie". Po klęsce wrześniowej z ramienia władz polski podziemnej (Korpus Bezpieczeństwa Gen. Tamawy-Petrykowskiego) był przewidziany na stanowisko komendanta wojewódzkiego policji państwowej w Tarnopolu. Ukrywając się przed okupantem stalinowskim, hitlerowskim oraz nacjonalistami ukraińskimi cudem uniknął aresztowań i śmierci. Matka Zofia z domu Korwin-Szumowska (ośmioro rodzeństwa) była nauczycielką. Pochodziła z wielodzietnej rodziny, która przed I wojną światową wyemigrowała do USA. Jako jedyna z rodzeństwa w 1913 roku wróciła do Polski na edukację. Jako syn oficera policji i piłsudczyka, który robił przedwojenną karierę zawodową, często zmieniał miejsce zamieszkania. Do powszechnej szkoły podstawowej najpierw uczęszczał w Mostach Wielkich koło Żółkwi, potem w Krynicy, a ukończył ją w czerwcu 1936 roku w Warszawie. Jego wychowawczynią była między innymi znana pisarka Janina Broniewska. Następnie uczęszczał do klasycznego III Państwowego Liceum i Gimnazjum im. Stefana Batorego we Lwowie, m.in. z późniejszym reżyserem Adamem Hanuszkiewiczem, poetą i zarazem byłego trenerem kadry narodowej w narciarstwie alpejskim, Tomaszem Gluzińskim, znaną w PRL redaktorką telewizyjna Irena Dziedzic oraz pisarzem Adamem Hollankiem. Jego opiekunem klasy był Bronisław Górski, a dyrektorem p. Bednarowski. Do rozpoczęcia wojny ukończył trzy klasy gimnazjum nowego typu.
Metryka chrztu Zbigniewa Waydyka
Ojciec Józef Bogdan do wybuchu wojny był oficerem Policji Państwowej. W latach 1936-39 będąc podkomisarzem pełnił funkcję najpierw z-cy, a następnie redaktora naczelnego lwowskiego czasopisma policyjnego "Nasze Życie". Po klęsce wrześniowej z ramienia władz polski podziemnej (Korpus Bezpieczeństwa Gen. Tamawy-Petrykowskiego) był przewidziany na stanowisko komendanta wojewódzkiego policji państwowej w Tarnopolu. Ukrywając się przed okupantem stalinowskim, hitlerowskim oraz nacjonalistami ukraińskimi cudem uniknął aresztowań i śmierci. Matka Zofia z domu Korwin-Szumowska (ośmioro rodzeństwa) była nauczycielką. Pochodziła z wielodzietnej rodziny, która przed I wojną światową wyemigrowała do USA. Jako jedyna z rodzeństwa w 1913 roku wróciła do Polski na edukację. Jako syn oficera policji i piłsudczyka, który robił przedwojenną karierę zawodową, często zmieniał miejsce zamieszkania. Do powszechnej szkoły podstawowej najpierw uczęszczał w Mostach Wielkich koło Żółkwi, potem w Krynicy, a ukończył ją w czerwcu 1936 roku w Warszawie. Jego wychowawczynią była między innymi znana pisarka Janina Broniewska. Następnie uczęszczał do klasycznego III Państwowego Liceum i Gimnazjum im. Stefana Batorego we Lwowie, m.in. z późniejszym reżyserem Adamem Hanuszkiewiczem, poetą i zarazem byłego trenerem kadry narodowej w narciarstwie alpejskim, Tomaszem Gluzińskim, znaną w PRL redaktorką telewizyjna Irena Dziedzic oraz pisarzem Adamem Hollankiem. Jego opiekunem klasy był Bronisław Górski, a dyrektorem p. Bednarowski. Do rozpoczęcia wojny ukończył trzy klasy gimnazjum nowego typu.
II. OKUPACJA
Pierwsze bomby na Lwów rzucili hitlerowcy w pierwszych dniach września, ale to sowieci 22 września na mocy ustaleń paktu Ribbentrop-Mołotow wkroczyli do miasta. Zaczęła się pierwsza fala represji stalinowskich na Kresach Wschodnich. W 1940 roku NKWD wywiozło jego dziadków nad Morze Białe, bo mieli 35 ha ziemi w Józefpolu w powiecie wołkowyskim. Z tamtąd już nie wrócili. Jego rodzina też nie mogła się czuć bezpiecznie. Chociażby z tego powodu, że ojciec czynnie brał udział w wojnie z bolszewikami 1920 roku, a potem pracował jako oficer w policji. Ojciec oficjalnie zaginął na froncie, a w rzeczywistości ukrywał się, natomiast matka przyjęła obywatelstwo sowieckie, co uchroniło ja i dzieci przed represjami.
W latach 1939-41 podczas okupacji sowieckiej kontynuował naukę w tym samym budynku w jako uczeń ósmej klasy VII sowieckiej szkoły średniej z polskim językiem nauczania. W 1940 roku szkołę tą zukrainizowano. Z dużymi trudnościami udało mu się przenieść do XIX polskiej szkoły średniej, gdzie wiosną 1941 roku ukończył z wyróżnieniem dziewiątą klasę sowieckiej dziesięciolatki. W tym okresie napisał pierwsze utwory literackie. Jego nauczycielką języka polskiego była Janina Żabowa - uczennica znanego polskiego polonisty Zenona Klemensiewicza. To ona zainteresowała się jego wypracowaniami. Uważała, że w przyszłości może zostać pisarzem, albo krytykiem literackim. Z kolegami stworzył w szkole klub literacki, w którym członkowie odczytywali swoje utwory. Niektórzy z tych uczestników spotkań stali się później sławni, jak Adam Hollanek, który był specjalistą od sience fiction, czy Wojciech Krasucki - znany później dziennikarz.
Dalszą edukację przerwał wybuch wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 roku. Niemieckie wojska wkroczyły 30 czerwca. Podczas okupacji hitlerowskiej działalność gimnazjów i liceów były zabronione. Można było uczyć się tylko w szkołach zawodowych. Krótko kształcił się w Szkole Handlowej Wyższego Stopnia (Staatlische Handelsschule). Ze względów politycznych, uwikłany w działalność konspiracyjną, musiał zrezygnować z dalszej nauki.
Dalej zmuszony był żyć na "lewym" Ausweisie, nie rejestrowanym w Artbeitsamcie jako zbieracz odpadków użytkowych na rzecz gospodarki wojennej (Alfallsstofferfassung), co chroniło go przed wywozem na roboty w głąb Niemiec.
Na wiele miesięcy przed nadejściem frontu w lutym 1943 roku jako 18-letni młodzieniec wstąpił szeregi V Dywizji Armii Krajowej, walczącej na terenie Małopolski Wschodniej i Wołynia. Przybrał dwa pseudonimy: "Skrzetuski" i "Wajdelota". Brał udział w akcjach bojowych w okolicach Stryja i Mikołajowa nad Dniestrem. W międzyczasie oddelegowany został do współredagowania podziemnej lwowskiej mutacji Biuletynu AK o nazwie "Biuletyn Ziemi Czerwieńskiej", wydawanej we Lwowie w czasie okupacji niemieckiej i pierwszych tygodniach po powrocie Sowietów. Publikował tam patriotyczne wiersze i artykuły. W międzyczasie uczestniczył w pracach podziemnej lwowskiej komisji rejestrującej i badającej dla przyszłych powojennych celów sądowniczych zbrodnie nacjonalistów ukraińskich z OUN (ukr. Orhanizacji Ukraińskych Nacjonalistiw i UPA (ukr. Ukrainskoj Piwstańczoj Armii) na terenie Lwowa i Małopolski Wschodniej. Pomagała mu w tym bardzo dobra znajomość języka ukraińskiego. Po wejściu do Lwowa wojsk sowieckich w lipcu 1944 roku nasiliła się fala represji i aresztowań.
Latem i wczesna jesienią 1944 roku pomagał w zorganizowany sposób aresztowanym kolegom z AK. Więzienie znajdowało się przy ul Łąckiego i w Złoczowie i tymczasowym łagrze przy ul. Pełtewnej 45.
Zresztą w tym ostatnim łagrze znajdowali się także Czesi, Słowacy i Węgrzy, zwożeni tam z największego w Europie Środkowo-Wschodniej zbiorczego obozu NKWD w Sopronie na Węgrzech.
Późną jesienią 1944 roku, gdy był świadkiem wzmożonych aresztowań i represji. Dodatkowo znane były powszechnie wieści o oderwaniu Lwowa od Polski po układach jałtańskich i teherańskich. Podjął decyzję o ucieczce do Małopolski. Zamieszkał w Rabce, gdzie natychmiast zapisał się na przyspieszony kurs maturalny.
III. ARESZTOWANIE I ZSYŁKA
17 marca 1945 roku, zadenuncjonowany przez agenta UB, został aresztowany w Rabce, pow. nowotarski, przez sowiecki kontrwywiad wojskowy "Smiersz" (ros. Smiert Szpionam, pol. Śmierć Szpiegom). Okres aresztowania i śledztwo przechodził zamknięty w celach i piwnicach Polski Południowej i Czechosłowacji, kolejno w Nowym Targu, Czarnym Dunajcu, Podczerwonem, Kubiniu (Słowacja), w więzieniu na Moneluppich w Krakowie, Chwałowicach pod Rybnikiem oraz morawskiej Ostrawie. Wyrokiem Trybunału Wojskowego 52 Armii IV Frontu Ukraińskiego z dnia 13 maja 1945 roku w miejscowości Sumperk w czeskich Sudetach został skazany w oparciu o słynny paragraf nr 58 - pkt. 1 a i 11 za cywilna zdradę ojczyzny oraz grupową kontrrewolucję na 10 lat pozbawienia z przebywaniem w łagrach GUŁAGU (Głównego Zarządu Obozów) oraz pozbawienie praw obywatelskich ZSRR (obywatele polscy zza linii Curzona uważani byli za obywateli ZSRR). Jednym z dowodów sprawie był brulion z wierszami antystalinowskimi i antyfaszystowskimi.
Na terenie ZSRR wyrok odbywał w obozach pracy kolejno we Lwowie, w przyuralskim Permie (wówczas Mołotow), w Małej Jazowej oraz w obozach specjalnych, Ozierłag (Specjalnie Zamknietego Obozu Reżymowego)w Niżnej Udacznej i Nowej Czunce nad rzeką Czuną, Rejon Szytkino irkuckiego obwodu i Bierłagu na Kołymie w miejscowościach Madagan, Kucugan, Butugyczag, Arkagała, Alaskitowyj w kraju jakuckim. Wśród towarzyszy niedoli byli Polacy, Rosjanie, Litwini, Ukraińcy, Łotysze i Estończycy.
Pracował miedzy innymi w kopalni wolframu i przy wyrębie tajgi. Po wcześniejszym o jeden rok zakończeniu wyroku, z uwagi na tzw. wydajną pracę w trudnych warunkach Dalekiej Północy, został w dniu 10 marca 1954 roku zwolniony z obozu i do dnia 19 listopada 1955 roku przebywał na tzw. specosiedleniu w osiedlu Alaskitowyj (rejon ojmiakoński Jakuckiej Autonomicznej Republiki Rad. Tam czekał na powrót do kraju pracując w dniach od 7 lipca do 18 listopada 1955 roku jako strażnik Wydziału Handlu Biura Zaopatrzenia w Towary Spożywcze i Przemysłowe. W podróż powrotną udał się 19 listopada 1955 roku.
Na terenie ZSRR wyrok odbywał w obozach pracy kolejno we Lwowie, w przyuralskim Permie (wówczas Mołotow), w Małej Jazowej oraz w obozach specjalnych, Ozierłag (Specjalnie Zamknietego Obozu Reżymowego)w Niżnej Udacznej i Nowej Czunce nad rzeką Czuną, Rejon Szytkino irkuckiego obwodu i Bierłagu na Kołymie w miejscowościach Madagan, Kucugan, Butugyczag, Arkagała, Alaskitowyj w kraju jakuckim. Wśród towarzyszy niedoli byli Polacy, Rosjanie, Litwini, Ukraińcy, Łotysze i Estończycy.
Pracował miedzy innymi w kopalni wolframu i przy wyrębie tajgi. Po wcześniejszym o jeden rok zakończeniu wyroku, z uwagi na tzw. wydajną pracę w trudnych warunkach Dalekiej Północy, został w dniu 10 marca 1954 roku zwolniony z obozu i do dnia 19 listopada 1955 roku przebywał na tzw. specosiedleniu w osiedlu Alaskitowyj (rejon ojmiakoński Jakuckiej Autonomicznej Republiki Rad. Tam czekał na powrót do kraju pracując w dniach od 7 lipca do 18 listopada 1955 roku jako strażnik Wydziału Handlu Biura Zaopatrzenia w Towary Spożywcze i Przemysłowe. W podróż powrotną udał się 19 listopada 1955 roku.
IV. POWRÓT DO POLSKI
Do Polski wrócił na przełomie listopada i grudnia 1955 roku w ramach repatriacji po odbyciu całego wyroku. Na punkt graniczny w Sanoku przybył w nocy z 17 na 18 grudnia 1955 roku.
W międzyczasie w 1953 roku zmarła jego matka Zofia. Wkrótce zamieszkał u siostry Krystyny we Wrocławiu i podjął tam pracę jako brygadzista spedycji w Przedsiębiorstwie Transportowym Handlu Wewnętrznego nr 2. Na stacji spotkał też swojego ojca. Już w czerwcu 1956 roku przeprowadził się za jego namową na Śląsk Opolski do pracy w Zespole PGR w miejscowości Świbie, pow. gliwicki. Tam przez kilka lat pracował jako magazynier. Jego ojciec osiedlił się w Świbiu po wojnie, pracując tam jako agronom i był Przewodniczącym Zespołu PGR Świbie. Na wielkanoc 1957 roku ożenił się z Heleną Lichwierowicz, którą poznał wraz z jej całą rodziną podczas transportu powrotnego z Syberii. Równolegle z pracą zawodową kontynuował naukę w Państwowym Technikum Rolniczym w Nakle Śląskim.
Karta repatriacyjna wydana 18 grudnia 1955 roku na punkcie granicznym w Sanoku
W międzyczasie w 1953 roku zmarła jego matka Zofia. Wkrótce zamieszkał u siostry Krystyny we Wrocławiu i podjął tam pracę jako brygadzista spedycji w Przedsiębiorstwie Transportowym Handlu Wewnętrznego nr 2. Na stacji spotkał też swojego ojca. Już w czerwcu 1956 roku przeprowadził się za jego namową na Śląsk Opolski do pracy w Zespole PGR w miejscowości Świbie, pow. gliwicki. Tam przez kilka lat pracował jako magazynier. Jego ojciec osiedlił się w Świbiu po wojnie, pracując tam jako agronom i był Przewodniczącym Zespołu PGR Świbie. Na wielkanoc 1957 roku ożenił się z Heleną Lichwierowicz, którą poznał wraz z jej całą rodziną podczas transportu powrotnego z Syberii. Równolegle z pracą zawodową kontynuował naukę w Państwowym Technikum Rolniczym w Nakle Śląskim.
W okresie październikowej odwilży 1956 roku przekazywał do prasy różnych redakcji artykuły wspomnieniowe z pobytu w syberyjskich łagrach oraz z czasów okupacji lwowskiej. Trafiały one jednak nie do druku, nawet w redakcjach kryptokatolickich, ale do odpowiednich komórek Służby Bezpieczeństwa. Jedynym pismem, które wówczas odważyło się opublikować jego wspomnienia w 1960 roku był Wrocławski Tygodnik Katolików (WTK). Narażony był na ciągłą interwencję służb specjalnych. Z tego powodu stopniowo przerzucił się na twórczość bardziej "bezpieczną", chociaż i w tym przypadku ingerencja cenzury także była nader częsta. Wspomnienia, wiersze nowele i opowiadania pisał nadal do szuflady. Musiały one jednak poczekać na inne lepsze czasy, tj. prasy podziemnej w latach 80-tych i po 1989 roku.
V. PRZEPROWADZKA DO PIEŃSKA
W 1958 roku zmarł jego ojciec Józef Bohdan. Grób jego rodziców i macochy Janiny (ojciec ożenił się po raz drugi) do dziś znajduje się na cmentarzu przykościelnym w miejscowości Świbie. W 1959 roku Zbigniew Waydyk przeprowadził się z żoną do teściów, którzy po zesłaniu osiedlili się w mieście Pieńsk, pow. zgorzelecki, woj. dolnośląskie. 5-klasowe Technikum Rolnicze ukończył już w Chojnowie, pow. złotoryjski w dniu 17 maja 1960 roku. W Pieńsku na początku pracował jako księgowy w Gminnej Spółdzielni, potem Zarządzie Budynków Mieszkalnych, a w Zgorzelcu przez kilka lat, aż do wyjazdu do Białegostoku, w spółdzielczości pracy.
W latach 60-tych podejmował różne próby działalności literackiej. Próbował tłumaczyć z języka rosyjskiego. Stopniowo jego powołaniem literackim stawały się jednak krótkie satyryczne formy jak aforyzmy i fraszki. Jako satyryk debiutował w 1969 roku w "Zielonym Sztandarze". Aforyzmy i fraszki publikował w prasie katolickiej - w "Gościu Niedzielnym", "WTK", "Homo Dei" oraz lokalnym tygodniku "Nowiny Jeleniogórskie".
VI PRZEPROWADZKA DO BIAŁEGOSTOKU.
W listopadzie 1973 roku z całą rodzina przeprowadził się do Białegostoku.
Swoją twórczością zdobył uznanie i popularność wśród białostockich czytelników. W tym okresie tworzył fraszki, aforyzmy, erotyki, wiersze i wspomnienia publikowane w znaczących czasopismach regionalnych i krajowych. Najwięcej publikował w regionalnych dziennikach, "Gazecie Współczesnej" (wcześniej "Gazeta Białostocka") i "Kurierze Podlaskim" oraz kwartalniku "Dyskusja". Jego aforyzmy znalazły się w tomiku "Kuszenie na Karuzelę", stanowiącym wybór najlepszych tego rodzaju sentencji publikowanych w tym poczytnym dwutygodniku. Jego aforyzmy znalazły się też w "Antologii aforyzmu polskiego".
VII. SOLIDARNOŚĆ I STAN WOJENNY.
VIII. LATA WOLNEJ POLSKI.
Po odzyskaniu wolności i suwerenności przez Polskę przyszła moda na wspomnienia z Syberii. Publikował swoje wiersze w piśmie "Sybirak", wydawanym przez Wojewódzki Oddział Związku Sybiraków w Białymstoku, którego sam był członkiem (nr legitymacji 6295 z dnia 03.10.1989 r.). Jego twórczość publikowana była także w piśmie Stowarzyszenia Polaków na Białorusi "Znad Niemna". Wystąpił także jako narrator w dokumentalnym filmie TVP w reżyserii Józefa Gębskiego "Zbrodnia na Kołymie. Gorączka uranu", gdzie barwnie opowiadał o łagrze w Butugyczag w Jakucji.
Subskrybuj:
Posty (Atom)